Ekranizacja nie może się mierzyć z książką, gdyż dominująca rola przypada w niej narracji. Chociaż zadbano o nią w filmie, to z oczywistych względów (ograniczenia czasowe) paść mogły tylko najważniejsze kwestie. Mówi się, że jedno zdjęcia zastępuje tysiąc słów, myślę jednak że opisy bohatera w książce lepiej, a w każdym razie inaczej przedstawiały obozową rzeczywistość. Bardzo zadbano o szczegóły, w sumie nic dziwnego skoro sam Imre Kertész napisał scenariusz.
Zaskakuje rozmach z jakim nakręcono ten film. Dziesiątki jak nie setki statystów, świetne kostiumy, rekwizyty i scenografie pasujące do epoki. Przywykłem już do tego w węgierskich produkcjach, ale zawsze lubię głośno to wspomnieć (w przeciwieństwie do polskich gniotów, które robi się "na odwal się"). Można odnieść wrażenie, że obraz jest czarno-biały, ale to tylko wrażenie i dzięki temu spotęgowany jest ponury nastrój.
Filmowy Gyurka zdaje się nie być taki naiwny jak pierwowzór, ale to tylko dla tego, że nie jesteśmy w stanie usłyszeć wszystkich jego myśli. Bez ciągłej narracji z jego strony trudno uzyskać ten sam efekt co w książce. Całość jest dokładnie odwzorowana, z tym że spłycona i pozbawiona wielu wątków czy też przemyśleń bohatera. Rozumiem jednak, ze inaczej się nie dało - film i tak ma ponad dwie godziny.
Swoją drogą, najpierw warto przeczytać powieść, a zaraz po niej wziąć się za film, można wtedy wyłapać wiele drobnych elementów, na które nie zwrócilibyśmy uwagi w innym wypadku. W którymś momencie odniosłem wrażenie, że twórcy postawili bardziej na robienie nastroju, niż faktyczne przedstawianie problemów. I tak, w czasie transportu koleją mamy bardzo malownicze zdjęcia (Koltai to operator z czterdziestoletnim stażem), ale ludzie wyglądają na wypoczętych i zdrowych, zamiast wycieńczonych. Potem, już w obozie, się to zmienia.
Przechodzimy do sprawy najbardziej kontrowersyjnej. W książce Kertész wyjątkowo oczernił Węgrów, zapominając przy tym oskarżać Niemców. Tu Węgrzy pokazani są zarówno w złym (żandarm który chce wyłudzić kosztowności na granicy) jak i dobrym świetle (policjant, który skinieniem nakłania Gyurkę do ucieczki, majster z fabryki, który upomina się o chłopców).
Podsumowując, książka bardziej szokuje. Film jest wierną kopią, ale bardzo okrojoną. Dużym plusem jest scenariusz - fabuła est przedstawiona w sposób bardziej przystępny i składny (w powieści momentami zalatywało bełkotem).
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Imre Kertész. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Imre Kertész. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 3 listopada 2013
piątek, 4 października 2013
Los utracony - Imre Kertész [recenzja książki]
To moje drugie podejście do tej książki. Za pierwszym razem zrezygnowałem, bo zmęczył mnie styl narracji charakterystyczny dla piętnastolatka. Oczywiście rozumiałem, że to majstersztyk napisać dorosłemu w ten sposób książkę, ale mimo wszystko mnie to zmogło.
Zaznaczę, że film mam już za sobą (recenzja ukaże się niedługo), czego trochę żałuję, bo nie chciałbym by rzutował on na moją opinię o pierwowzorze. Jeśli zapoznacie się z obiema wersjami to sami zobaczycie, że choć na pozór takie same, w rzeczywistości są różne. I wolałbym, żeby nie zakrzywiało to właściwego obrazu.
Los utracony to opowieść o nastoletnim, budapeszteńskim Żydzie imieniem Gyurka (zdrobnienie). Pod koniec wojny chłopak trafia rok do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Jako narrator sam opowiada o swoim życiu tam.
Imre Kertész napisał tę powieść w oparciu o historię własnego życia - w 1944 roku, w wieku piętnastu lat został zesłany do Auschwitz, a następnie Buchenwaldu. Wydarzenia te odcisnęły piętno na całą resztę jego życia i wpłynęły na karierę pisarską, sprawiając że wszystkie siły twórcze poświęcił na pisanie o Holocauście i totalitaryzmach.
Mi niestety książka nie przypadła do gustu. Nie pierwszy raz stykam się z literaturą obozową, ale pierwszy raz z pisaną w ten sposób. Narracja jest prowadzona w stylu piętnastolatka, początkowo to denerwuje, ale można się przyzwyczaić. Nie mogłem za to pogodzić się z naiwnością, podziwem i zrozumieniem głównego bohatera wobec oprawców, nawet w momentach gdy spotykała go krzywda. Niestety wydaje mi się to zupełnie nierealne, tym bardziej jak na prawie dorosłego chłopaka, który już swój rozum ma. I choć jest to ciekawy zabieg, który urozmaica książkę, mnie raz za razem odrzuca.
Gdzieś w połowie powieści zaczyna się więcej narzekania, ale jest to nie adekwatne do skali okrucieństwa w około. Końcówka za to, napisana jest trochę niespójnie, musimy sięgać do innych źródeł by dowiedzieć się co się stało, gdyż Gyurka w swej świętej naiwności nie jest w stanie nam tego powiedzieć.
Dobrze że nie ma patosu, ani nadmiaru martyrologii, ale brak emocji wydaje się być jeszcze gorszy. Raz za razem nasuwa mi się porównanie do Pięciu lat kacetu Grzesiuka. Tam przynajmniej czuło się autentyzm, a autor niejednokrotnie zaskakiwał poczuciem humoru, które nie opuszczało go w tych ciężkich chwilach.
Zwykle w tym momencie "polecam" książkę, ale nie tym razem. Jeśli ktoś jest zainteresowany tematyką obozów koncentracyjnych znajdzie wiele lepszych dzieł.
Zaznaczę, że film mam już za sobą (recenzja ukaże się niedługo), czego trochę żałuję, bo nie chciałbym by rzutował on na moją opinię o pierwowzorze. Jeśli zapoznacie się z obiema wersjami to sami zobaczycie, że choć na pozór takie same, w rzeczywistości są różne. I wolałbym, żeby nie zakrzywiało to właściwego obrazu.
Los utracony to opowieść o nastoletnim, budapeszteńskim Żydzie imieniem Gyurka (zdrobnienie). Pod koniec wojny chłopak trafia rok do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Jako narrator sam opowiada o swoim życiu tam.
Imre Kertész napisał tę powieść w oparciu o historię własnego życia - w 1944 roku, w wieku piętnastu lat został zesłany do Auschwitz, a następnie Buchenwaldu. Wydarzenia te odcisnęły piętno na całą resztę jego życia i wpłynęły na karierę pisarską, sprawiając że wszystkie siły twórcze poświęcił na pisanie o Holocauście i totalitaryzmach.
Mi niestety książka nie przypadła do gustu. Nie pierwszy raz stykam się z literaturą obozową, ale pierwszy raz z pisaną w ten sposób. Narracja jest prowadzona w stylu piętnastolatka, początkowo to denerwuje, ale można się przyzwyczaić. Nie mogłem za to pogodzić się z naiwnością, podziwem i zrozumieniem głównego bohatera wobec oprawców, nawet w momentach gdy spotykała go krzywda. Niestety wydaje mi się to zupełnie nierealne, tym bardziej jak na prawie dorosłego chłopaka, który już swój rozum ma. I choć jest to ciekawy zabieg, który urozmaica książkę, mnie raz za razem odrzuca.
Gdzieś w połowie powieści zaczyna się więcej narzekania, ale jest to nie adekwatne do skali okrucieństwa w około. Końcówka za to, napisana jest trochę niespójnie, musimy sięgać do innych źródeł by dowiedzieć się co się stało, gdyż Gyurka w swej świętej naiwności nie jest w stanie nam tego powiedzieć.
Dobrze że nie ma patosu, ani nadmiaru martyrologii, ale brak emocji wydaje się być jeszcze gorszy. Raz za razem nasuwa mi się porównanie do Pięciu lat kacetu Grzesiuka. Tam przynajmniej czuło się autentyzm, a autor niejednokrotnie zaskakiwał poczuciem humoru, które nie opuszczało go w tych ciężkich chwilach.
Zwykle w tym momencie "polecam" książkę, ale nie tym razem. Jeśli ktoś jest zainteresowany tematyką obozów koncentracyjnych znajdzie wiele lepszych dzieł.
Etykiety:
Auschwitz,
buchenwald,
film,
holocaust,
Imre Kertész,
książka,
Książki.,
los utracony,
obozy koncentracyjne,
totalitaryzm,
węgierscy,
Węgrzy,
Żydzi
sobota, 28 września 2013
Ja, inny. Kronika przemiany - Imre Kertész [recenzja książki]
Poprzednie książki Kertésza, które czytałem (Język na wygnaniu i Likwidacja) zrobiły na mnie duże wrażenie i oceniam je pozytywnie. Może z tego powodu nastawiłem się również dobrze do Ja, inny. i niestety się zawiodłem.
To zbiór luźnych przemyśleń autora, które w sposób bardziej obszerny możemy poznać w innych jego dziełach (czy to późniejszych czy wcześniejszych). Tutaj przeskakuje z tematu na temat, co moim zdaniem jest niesamowicie męczące. Chwilami można nawet odnieść wrażenie, że kończy rozpoczętą myśl w pół zdania.
To ciekawy "pokaz slajdów" z paru lat jego życia (lata 90') - jego pracy i podróży. Jeśli zebrać to jednak w całość, to wyłania się obraz człowieka, który nie ma własnej tożsamości, nie czuje się ani Węgrem, ani Żydem, choć tego ostatniego by chciał.
I choć tytuł mówi nam "Kronika przemiany", to ja żadnej przemiany nie widzę. Kertész zdaje się cały czas stać w miejscu, nie mogąc znaleźć dla siebie innej roli w życiu.
To zbiór luźnych przemyśleń autora, które w sposób bardziej obszerny możemy poznać w innych jego dziełach (czy to późniejszych czy wcześniejszych). Tutaj przeskakuje z tematu na temat, co moim zdaniem jest niesamowicie męczące. Chwilami można nawet odnieść wrażenie, że kończy rozpoczętą myśl w pół zdania.
To ciekawy "pokaz slajdów" z paru lat jego życia (lata 90') - jego pracy i podróży. Jeśli zebrać to jednak w całość, to wyłania się obraz człowieka, który nie ma własnej tożsamości, nie czuje się ani Węgrem, ani Żydem, choć tego ostatniego by chciał.
I choć tytuł mówi nam "Kronika przemiany", to ja żadnej przemiany nie widzę. Kertész zdaje się cały czas stać w miejscu, nie mogąc znaleźć dla siebie innej roli w życiu.
Etykiety:
Aushwitz,
holocaust,
Imre Kertész,
Ja inny,
kronika przemiany,
Książki.,
lata 90',
przemiany ustrojowe,
węgierski,
Węgry,
Żyd,
Żydzi
wtorek, 17 września 2013
Język na wygnaniu - Imre Kertész [recenzja książki]
To zbiór esejów, listów i zapisów z wykładów. Łączą je przemyślenia autora na temat emigracji, tożsamości, Holocaustu i totalitarnych dyktatur rządzących jeszcze nie tak dawno Europą. To całkiem ciekawe połączenie, a wątki te przeplatają się w wzajemnie w zamieszczonych tekstach.
Największy nacisk, Kertész swoim zwyczajem kładzie na Holocaust. Stawia ciekawą tezę, iż Holocaust nie miał nic wspólnego z antysemityzmem, dopatrując się czynnika sprawczego w upadku cywilizacji. Szuka tego przyczyn, zastanawiając się czy wpłynęło to na zmianę ludzkiej natury, czy może ta zmiana nastąpiła wcześniej i skutkiem tego doszło do tej tragedii. W osobnych rozważaniach próbuje nakreślić obraz Europy i świata po Auschwitz, a także jego wpływ na literaturę.
Całkiem słusznie stwierdza, że obozy koncentracyjne znane są współczesnym ludziom z książek i filmów, które przedstawiają to w różny sposób. Po wojnie temat był przemilczany w bloku wschodnim (ze względu na podobieństwo do Gułagu), by po 89 roku stać się towarem medialnym. To zjawisko sprawia, że nikt nie stara się zastanowić głębiej nad tematem i spróbować wczuć w sytuację ofiar. Przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Podobnie jak nad tymi, którzy przeżyli.
I tak, obraz niemieckich obozów koncentracyjnych już się wykrystalizował w zbiorowej świadomości, a przynajmniej przybrał pewne ogólne wyobrażenie, różniące się szczegółami w zależności od książki czy filmu, który go podejmuje. Na obraz Gułagu zaś, trzeba jeszcze poczekać (tak autor pisał ponad dwadzieścia lat temu, ale myślę, że słowa te są nadal aktualne).
Sporo miejsca poświęca jest socjalizmowi, życiu w nim i piętnie jakie wywarł na wszystkich obywatelach. Kertész pisze głównie na własnym przykładzie, ale i my, Polacy którzy mamy podobne doświadczenia historyczne, możemy się identyfikować z tymi poglądami.
Zwraca szczególną uwagę na inteligencję i te jednostki spośród niej, które pomagały budować totalitarny ustrój (a część z tych osób lata później pomagała go burzyć). Zastanawia się nad spolegliwością wobec władzy, postawami opozycyjnymi, a także tymi poszukującymi kompromisu.
Wiele pisze o swojej tożsamości. Nie czuje się Węgrem, gdyż jest Żydem i doznał wielu krzywd ze strony swojej ojczyzny (państwo węgierskie szykanowało go latami i w końcu wysłało jako młodzieńca na śmierć), jednocześnie nie jest religijny, nie zna hebrajskiego i ma nikłe pojęcie na temat kultury i obyczajów żydowskich. Tym samym swojego miejsca nie upatruje w żadnym konkretnym kraju, ani wśród żadnego narodu, stawiając siebie "obok".
Podsumowując. To naprawdę świetna książka skłaniająca do wielu przemyśleń. Można się z autorem zgadzać lub nie, ale nie da się pozostać obojętnym na jego słowa. Napisana w sposób niezwykle wciągający i lekki, mimo niełatwych tematów. I chociaż teksty pochodzą sprzed 10-20 lat, to nadal nie straciły na aktualności.
Największy nacisk, Kertész swoim zwyczajem kładzie na Holocaust. Stawia ciekawą tezę, iż Holocaust nie miał nic wspólnego z antysemityzmem, dopatrując się czynnika sprawczego w upadku cywilizacji. Szuka tego przyczyn, zastanawiając się czy wpłynęło to na zmianę ludzkiej natury, czy może ta zmiana nastąpiła wcześniej i skutkiem tego doszło do tej tragedii. W osobnych rozważaniach próbuje nakreślić obraz Europy i świata po Auschwitz, a także jego wpływ na literaturę.
Całkiem słusznie stwierdza, że obozy koncentracyjne znane są współczesnym ludziom z książek i filmów, które przedstawiają to w różny sposób. Po wojnie temat był przemilczany w bloku wschodnim (ze względu na podobieństwo do Gułagu), by po 89 roku stać się towarem medialnym. To zjawisko sprawia, że nikt nie stara się zastanowić głębiej nad tematem i spróbować wczuć w sytuację ofiar. Przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Podobnie jak nad tymi, którzy przeżyli.
I tak, obraz niemieckich obozów koncentracyjnych już się wykrystalizował w zbiorowej świadomości, a przynajmniej przybrał pewne ogólne wyobrażenie, różniące się szczegółami w zależności od książki czy filmu, który go podejmuje. Na obraz Gułagu zaś, trzeba jeszcze poczekać (tak autor pisał ponad dwadzieścia lat temu, ale myślę, że słowa te są nadal aktualne).
Sporo miejsca poświęca jest socjalizmowi, życiu w nim i piętnie jakie wywarł na wszystkich obywatelach. Kertész pisze głównie na własnym przykładzie, ale i my, Polacy którzy mamy podobne doświadczenia historyczne, możemy się identyfikować z tymi poglądami.
Zwraca szczególną uwagę na inteligencję i te jednostki spośród niej, które pomagały budować totalitarny ustrój (a część z tych osób lata później pomagała go burzyć). Zastanawia się nad spolegliwością wobec władzy, postawami opozycyjnymi, a także tymi poszukującymi kompromisu.
Wiele pisze o swojej tożsamości. Nie czuje się Węgrem, gdyż jest Żydem i doznał wielu krzywd ze strony swojej ojczyzny (państwo węgierskie szykanowało go latami i w końcu wysłało jako młodzieńca na śmierć), jednocześnie nie jest religijny, nie zna hebrajskiego i ma nikłe pojęcie na temat kultury i obyczajów żydowskich. Tym samym swojego miejsca nie upatruje w żadnym konkretnym kraju, ani wśród żadnego narodu, stawiając siebie "obok".
Podsumowując. To naprawdę świetna książka skłaniająca do wielu przemyśleń. Można się z autorem zgadzać lub nie, ale nie da się pozostać obojętnym na jego słowa. Napisana w sposób niezwykle wciągający i lekki, mimo niełatwych tematów. I chociaż teksty pochodzą sprzed 10-20 lat, to nadal nie straciły na aktualności.
Etykiety:
Auschwitz,
emigracja,
eseje,
Gułag,
holocaust,
Imre Kertész,
język na wygnaniu,
kertesz,
komunizm,
Książki.,
listy,
mowy,
nazizm,
totalitaryzm,
węgierska,
węgierski,
Żyd,
Żydzi
niedziela, 8 września 2013
Likwidacja - Imre Kertész [recenzja książki]
Bohaterem tej książki jest... zmarły. To B., urodzony w Aushwitz pisarz, który popełnił samobójstwo jeszcze przed rozpoczęciem się akcji powieści. To z kolei stało się impulsem dla jego przyjaciela, redaktora Keserű, do podjęcia poszukiwań napisanej przed śmiercią ostatniej "wielkiej" powieści B. Wraz z postępami w swoim prywatnym śledztwie, Keserű odkrywa mroczne tajemnice przeszłości.
Likwidacja to książka wyjątkowa. Łączy w sobie elementy kryminału i powieści psychologicznej. Napisana jest w sposób przemyślany i złożony. Wraz z biegiem akcji i kolejnymi odkryciami Keserű (który ma obsesję na punkcie twórczości B.) powoli odkrywamy coraz to nowe fakty z życia B. Jednocześnie mnożą się zagadki i niejasności, na których rozwiązanie musimy czekać.
Sam pomysł na fabułę nie jest porywający, ale Kertész przedstawił ją w taki sposób, że wciąga i nie pozwala się oderwać od czytania. Intryga jest skonstruowana tak, że cały czas trzyma czytelnika w niepewności i nasuwa kolejne pytania.
Całość skłania do refleksji nad sensem życia. Można jak Keserű żyć obsesją na punkcie innego człowieka, czy też jak B., spełnienie widzieć jedynie w autodestrukcji, ale jest jeszcze droga, którą wybrała między innymi Judit - odnaleźć szczęście.
To obraz tego jak ludzie sami się wykańczają, tak jak B., który urodził się w Auschwitz i czuł jego piętno przez resztę życia, poświęcając wszystkie siły w poszukiwaniu odpowiedzi napytanie: czemu do tego doszło. Stało się to jego obsesją, nie pozwalając mu normalnie żyć i odnaleźć szczęścia, a właściwie to on sam sobie na to nie pozwolił. W moim odczuciu ten wątek został poprowadzony po mistrzowsku. Za to temat Auschwitz był już podejmowany w literaturze tyle razy, że niczym nas tu Kertész nie zaskakuje, stwierdzając, że nie ma na to wyjaśnienia i odpowiedzi.
Likwidacja to książka wyjątkowa. Łączy w sobie elementy kryminału i powieści psychologicznej. Napisana jest w sposób przemyślany i złożony. Wraz z biegiem akcji i kolejnymi odkryciami Keserű (który ma obsesję na punkcie twórczości B.) powoli odkrywamy coraz to nowe fakty z życia B. Jednocześnie mnożą się zagadki i niejasności, na których rozwiązanie musimy czekać.
Sam pomysł na fabułę nie jest porywający, ale Kertész przedstawił ją w taki sposób, że wciąga i nie pozwala się oderwać od czytania. Intryga jest skonstruowana tak, że cały czas trzyma czytelnika w niepewności i nasuwa kolejne pytania.
Całość skłania do refleksji nad sensem życia. Można jak Keserű żyć obsesją na punkcie innego człowieka, czy też jak B., spełnienie widzieć jedynie w autodestrukcji, ale jest jeszcze droga, którą wybrała między innymi Judit - odnaleźć szczęście.
To obraz tego jak ludzie sami się wykańczają, tak jak B., który urodził się w Auschwitz i czuł jego piętno przez resztę życia, poświęcając wszystkie siły w poszukiwaniu odpowiedzi napytanie: czemu do tego doszło. Stało się to jego obsesją, nie pozwalając mu normalnie żyć i odnaleźć szczęścia, a właściwie to on sam sobie na to nie pozwolił. W moim odczuciu ten wątek został poprowadzony po mistrzowsku. Za to temat Auschwitz był już podejmowany w literaturze tyle razy, że niczym nas tu Kertész nie zaskakuje, stwierdzając, że nie ma na to wyjaśnienia i odpowiedzi.
Etykiety:
Auschwitz,
B.,
Imre Kertész,
Keserű,
kryminał,
Książki.,
Likwidacja,
obsesja,
pisarz,
psychologiczny,
redaktor,
sens życia,
węgierska,
Węgry,
Żyd
Subskrybuj:
Posty (Atom)