Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Żyd. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Żyd. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 września 2013

Ja, inny. Kronika przemiany - Imre Kertész [recenzja książki]

   Poprzednie książki Kertésza, które czytałem (Język na wygnaniu i Likwidacja) zrobiły na mnie duże wrażenie i oceniam je pozytywnie. Może z tego powodu nastawiłem się również dobrze do Ja, inny. i niestety się zawiodłem.

   To zbiór luźnych przemyśleń autora, które w sposób bardziej obszerny możemy poznać w innych jego dziełach (czy to późniejszych czy wcześniejszych). Tutaj przeskakuje z tematu na temat, co moim zdaniem jest niesamowicie męczące. Chwilami można nawet odnieść wrażenie, że kończy rozpoczętą myśl w pół zdania.

   To ciekawy "pokaz slajdów" z paru lat jego życia (lata 90') - jego pracy i podróży. Jeśli zebrać to jednak w całość, to wyłania się obraz człowieka, który nie ma własnej tożsamości, nie czuje się ani Węgrem, ani Żydem, choć tego ostatniego by chciał.

   I choć tytuł mówi nam "Kronika przemiany", to ja żadnej przemiany nie widzę. Kertész zdaje się cały czas stać w miejscu, nie mogąc znaleźć dla siebie innej roli w życiu.



wtorek, 17 września 2013

Język na wygnaniu - Imre Kertész [recenzja książki]

   To zbiór esejów, listów i zapisów z wykładów. Łączą je przemyślenia autora na temat emigracji, tożsamości, Holocaustu i totalitarnych dyktatur rządzących jeszcze nie tak dawno Europą. To całkiem ciekawe połączenie, a wątki te przeplatają się w wzajemnie w zamieszczonych tekstach.

   Największy nacisk, Kertész swoim zwyczajem kładzie na Holocaust. Stawia ciekawą tezę, iż Holocaust nie miał nic wspólnego z antysemityzmem, dopatrując się czynnika sprawczego w upadku cywilizacji. Szuka tego przyczyn, zastanawiając się czy wpłynęło to na zmianę ludzkiej natury, czy może ta zmiana nastąpiła wcześniej i skutkiem tego doszło do tej tragedii. W osobnych rozważaniach próbuje nakreślić obraz Europy i świata po Auschwitz, a także jego wpływ na literaturę.

   Całkiem słusznie stwierdza, że obozy koncentracyjne znane są współczesnym ludziom z książek i filmów, które przedstawiają to w różny sposób. Po wojnie temat był przemilczany w bloku wschodnim (ze względu na podobieństwo do Gułagu), by po 89 roku stać się towarem medialnym. To zjawisko sprawia, że nikt nie stara się zastanowić głębiej nad tematem i spróbować wczuć w sytuację ofiar. Przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Podobnie jak nad tymi, którzy przeżyli.

   I tak, obraz niemieckich obozów koncentracyjnych już się wykrystalizował w zbiorowej świadomości, a przynajmniej przybrał pewne ogólne wyobrażenie, różniące się szczegółami w zależności od książki czy filmu, który go podejmuje. Na obraz Gułagu zaś, trzeba jeszcze poczekać (tak autor pisał ponad dwadzieścia lat temu, ale myślę, że słowa te są nadal aktualne).

   Sporo miejsca poświęca jest socjalizmowi, życiu w nim i piętnie jakie wywarł na wszystkich obywatelach. Kertész pisze głównie na własnym przykładzie, ale i my, Polacy którzy mamy podobne doświadczenia historyczne, możemy się identyfikować z tymi poglądami.

   Zwraca szczególną uwagę na inteligencję i te jednostki spośród niej, które pomagały budować totalitarny ustrój (a część z tych osób lata później pomagała go burzyć). Zastanawia się nad spolegliwością wobec władzy, postawami opozycyjnymi, a także tymi poszukującymi kompromisu.

   Wiele pisze o swojej tożsamości. Nie czuje się Węgrem, gdyż jest Żydem i doznał wielu krzywd ze strony swojej ojczyzny (państwo węgierskie szykanowało go latami i w końcu wysłało jako młodzieńca na śmierć), jednocześnie nie jest religijny, nie zna hebrajskiego i ma nikłe pojęcie na temat kultury i obyczajów żydowskich. Tym samym swojego miejsca nie upatruje w żadnym konkretnym kraju, ani wśród żadnego narodu, stawiając siebie "obok".


   Podsumowując. To naprawdę świetna książka skłaniająca do wielu przemyśleń. Można się z autorem zgadzać lub nie, ale nie da się pozostać obojętnym na jego słowa. Napisana w sposób niezwykle wciągający  i lekki, mimo niełatwych tematów. I chociaż teksty pochodzą sprzed 10-20 lat, to nadal nie straciły na aktualności.








niedziela, 8 września 2013

Likwidacja - Imre Kertész [recenzja książki]

   Bohaterem tej książki jest... zmarły. To B., urodzony w Aushwitz pisarz, który popełnił samobójstwo jeszcze przed rozpoczęciem się akcji powieści. To z kolei stało się impulsem dla jego przyjaciela, redaktora Keserű, do podjęcia poszukiwań napisanej przed śmiercią ostatniej "wielkiej" powieści B. Wraz z postępami w swoim prywatnym śledztwie, Keserű odkrywa mroczne tajemnice przeszłości.

   Likwidacja to książka wyjątkowa. Łączy w sobie elementy kryminału i powieści psychologicznej. Napisana jest w sposób przemyślany i złożony. Wraz z biegiem akcji i kolejnymi odkryciami Keserű (który ma obsesję na punkcie twórczości B.) powoli odkrywamy coraz to nowe fakty z życia B. Jednocześnie mnożą się zagadki i niejasności, na których rozwiązanie musimy czekać.

   Sam pomysł na fabułę nie jest porywający, ale Kertész przedstawił ją w taki sposób, że wciąga i nie pozwala się oderwać od czytania. Intryga jest skonstruowana tak, że cały czas trzyma czytelnika w niepewności i nasuwa kolejne pytania.

   Całość skłania do refleksji nad sensem życia. Można jak Keserű żyć obsesją na punkcie innego człowieka, czy też jak B., spełnienie widzieć jedynie w autodestrukcji, ale jest jeszcze droga, którą wybrała między innymi Judit - odnaleźć szczęście.

   To obraz tego jak ludzie sami się wykańczają, tak jak B., który urodził się w Auschwitz i czuł jego piętno przez resztę życia, poświęcając wszystkie siły w poszukiwaniu odpowiedzi napytanie: czemu do tego doszło. Stało się to jego obsesją, nie pozwalając mu normalnie żyć i odnaleźć szczęścia, a właściwie to on sam sobie na to nie pozwolił. W moim odczuciu ten wątek został poprowadzony po mistrzowsku. Za to temat Auschwitz był już podejmowany w literaturze tyle razy, że niczym nas tu Kertész nie zaskakuje, stwierdzając, że nie ma na to wyjaśnienia i odpowiedzi.