niedziela, 12 kwietnia 2015

Może mozi?

   Ostatnio jestem mało aktywny, a to dlatego, że mam mnóstwo roboty, przebogate życie towarzyskie i jakby mi jeszcze było mało to wyciskam z siebie siódme poty ucząc się wegierskiego. Żeby jednak uzupełnić u Was niedobory węgierszczyzny proponuję ten tekst Michaliny Oziembłowskiej z portalu Strona o kulturze w ramach jej cyklu Może mozi?:

http://stronaokulturze.pl/2015/03/23/moze-mozi-klasyka-kina-wegierskiego/



niedziela, 5 kwietnia 2015

Duży zeszyt (A nagy füzet) 2013 reż. János Szász

   Już na samym początku przejmująca, ponura muzyka w połączeniu z sielskim rodzinnym obrazkiem budzi nasz niepokój i sygnalizuje, że to szczęście nie potrwa długo. Istotnie, ojciec chwilę później wyrusza na wojnę... co jeszcze samo w sobie nie ma się okazać największą tragedią. Ta zaczyna się rozgrywać, gdy matka dla bezpieczeństwa wywozi swoich synów bliźniaków na wieś. Mają może po osiem lat i wychowani w dobrym i zamożnym domu zdają się zupełnie nie pasować do zapadłej węgierskiej wiochy. I faktycznie przeżywają szok, bo babcia ich nienawidzi odreagowując gniew na córkę. Są bici, karmieni kiepskim jedzeniem do którego nie przywykli i muszą zacząć pracować.

A nagy füzet

   Co ciekawe chociaż zdaje się, że stracili wszystko to mają jednak siebie i zeszyt, który dał im ojciec na chwilę przed wyjazdem na front. Zapisują w nim wszystko co się im przydarza, tak by po ponownym złączeniu rodziny, kochający tata mógł się dowiedzieć jak żyli. Postanawiają nauczyć się jak przeżyć w ciężkich warunkach i rozpoczynają trening.

   Niedawno oglądałem Whiplasha i byłem zawiedziony, pokazany tam upór w samodoskonaleniu i dążeniu do celu po pierwsze mnie nie przekonał, a po drugie wydał mi się bezsensowny, biorąc pod uwagę, że chłopak tam niszczył swoje życie w imię gry na perkusji. Tutaj jest nieco podobnie, ale wyznaczony przez braci cel ma sens. Bliźniacy już po paru dniach decydują się zahartować. Okładają się nawzajem pięściami i kijami, urządzają sobie głodówki, a wszystko to po to, by uodpornić się na ból i ciężkie warunki. Trening szybko zaczyna przynosić rezultaty, bo kolejni oprawcy prócz siniaków nie są im w stanie wyrządzić większej szkody. Chłopcy zyskują pewność siebie i stają się zaradni. Ich psychika uodparnia się na tęsknotę za starym życiem, udaje im się pokonać wrodzoną wrażliwość, uczą się zadawać ból i zabijać, tłumiąc wyrzuty sumienia.

A nagy füzet

   W ledwie parę miesięcy przechodzą totalną transformację, błyskawicznie dorastają, z zastraszonych i zagubionych chłopców zmieniają się w młodych mężczyzn zdolnych przeżyć w najcięższych warunkach. Jednocześnie nie tracą poczucia dobra i zła. Krzywdzą tylko gdy muszą w obronie lub w odwecie. Dobrym i słabszym ludziom starają się za to pomóc na miarę możliwości.

   Mnie ta historia naprawdę przekonała, a przy tym poruszyła. Ot kolejny przykład na to, że węgierskie kino podobnie jak i polskie zaczyna się podnosić z kolan po miałkich latach 90' i pierwszych latach XXI wieku. Dobry scenariusz to nie jedyny atut tej produkcji, oko cieszą również zdjęcia, przemyślane i dobrze zrealizowane, tak że wzmacniają jedynie realizm przedstawionej fabuły.

A nagy füzet

   Już sam trening braci i ich przemiana okazują się wystarczająco obszernym i ciekawych materiałem, a mimo to twórcy zadbali również o dopracowanie szczegółów. Wredna babcia nie jest urodzoną sadystka, ma swoje motywy, których co prawda do końca nie poznajemy, ale otrzymujemy sygnał, iż za całym jej zachowaniem kryje się jakaś tajemnica. Co do samych chłopców jeszcze, to ich przemiana nie polega jedynie na zahartowaniu sie na ból i staniu się zaradnym. Wielkie przemiany zachodzą również w ich psychice, co widzimy na przykładzie zmian ich relacji z babcią i rodzicami. Pod koniec widzimy zupełnie innych ludzi niż na początku.

A nagy füzet

   Duży zeszyt to też ciekawe spojrzenie na wojnę i historię Węgier. Samej wojny co prawda dużo nie widzimy, rozgrywa się ona gdzieś w tle, ale za to jej skutki mocno odbijają się na bliźniakach. Bo jakby mało było wrednej babci, to jeszcze przychodzi im konfrontować się ze zdegenerowanymi okolicznymi mieszkańcami. Chłopcy nie rozumieją polityki, a mimo to przychodzi im mieć do czynienia ze zbrodniami strzałokrzyżowców, tragedią Żydów i cynicznym wykorzystywaniem sytuacji przez co sprytniejsze i pozbawione kręgosłupa moralnego jednostki.

A nagy füzet

   Przy okazji zasmuciło mnie, że wszystkie strony tej wojennej zawieruchy przedstawiono w następujący sposób: dobrzy Żydzi, nie do końca źli Niemcy i zdegenerowani Węgrzy. Ja wiem, że jest potrzeba rozliczenia się z przeszłością, ale to już chyba któryś film historyczny, gdzie widzę żydożerczych Węgrów, wybielanych Niemców (tu o zgrozo SS-man) i uciśnionych Żydów. Tylko obraz Sowietów się zgadzał - po prostu dzicz.

A nagy füzet

   Po za tym myślę, że to bardzo udany obraz, przedstawiono tu wojnę i jej uczestników bez patosu. Mamy tylko oprawców, ofiary i widok ogółu powoli zezwierzęcającego się pod wpływem skrajnie trudnych warunków. Nie ma tu miejsca dla gierojów i Rambo, Największymi bohaterami okazują się bliźniacy przekraczający własne granice i przystosowujący się do ekstremalnej sytuacji, ale jednocześnie pozostają oni tylko dziećmi, które w tragicznych okolicznościach straciły dzieciństwo i wiele wycierpiały. Tu musze wyrazić wielkie uznanie dla braci László i Andrása Gyémánt, którzy mimo młodego wieku wykreowali niesamowicie prawdziwe postacie.

A nagy füzet