Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rewolucja 1956. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rewolucja 1956. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 listopada 2014

Dwadzieścia godzin (Húsz óra) 1965 reż. Zoltán Fábri

   Dwadzieścia godzin to historia młodego dziennikarza, który przyjeżdża do pewnej wsi, by zbadać sprawę morderstwa, którego tam dokonano przed paru laty. Po kolei rozmawia ze świadkami i uczestnikami tamtych zdarzeń. Wśród nich spotyka chłopów, partyjniaków, milicjantów, syna kułaka, lekarza, hrabiego i właściciela spółdzielni. Przy okazji poznawania relacji każdego z nich poznajemy też światopoglądy poszczególnych grup społecznych ówczesnych Węgier, a także skomplikowaną historię tego kraju. Tak w skrócie: przed wojną chłopi żyli w nędzy pracując na właściciela folwarku, po wojnie podzielili jego ziemie między siebie, by wkrótce władza ludowa im ją zabrała zmuszając do przyłączenia się do kołchozu. Mamy więc tu obraz fascynacji i nadziei związanych z nowym systemem, które szybko pryskają. Reżyser dość obiektywnie starał się rozliczać minione czasy.


   Film niestety nie jest łatwy w odbiorze, po pierwsze wymaga od nas znajomości realiów tamtej epoki i miejsca, a po drugie zostajemy od razu rzuceni na głęboką wodę poznając wspomnienia mieszkańców wsi, ale nie wiedząc jakiej sprawy się tyczą. Odwrócona chronologia i liczne retrospekcje są bardzo męczące, trudno się połapać w sensie tego wszystkiego. Owszem układa się to powolutku i łączy ze sobą nadając całości sens, ale wymaga też od nas sporo uwagi. To chyba naleciałości z francuskiej Nowej Fali.


   Dwadzieścia godzin to odważna krytyka czasów stalinowskich (oczywiście jak na 1965 rok), a przy tym w miarę obiektywne ukazanie późniejszych czasów. Nie mamy tu propagandowego obrazu socjalistycznych Węgier, co i rusz w słowach mieszkańców słyszymy krytykę systemu, obiektywnie uzupełnianą dla kontrastu pochwałami. Bo i jasne, chłopi otrzymują darmową opiekę medyczną i edukację dla dzieci, ale prócz tego  zaczynają konfiskaty i wydział żywności, a także szykany pod adresem niechętnych nowemu porządkowi.



   Ten film to też świetny portret psychologiczny pewnej społeczności. Ludzie we wsi w gruncie rzeczy są dobrzy, ale każdy ma na sumieniu jakieś drobne grzeszki. Na przykładzie głównych bohaterów zamieszanych w sprawę sprzed lat widzimy, że nawet dawni przyjaciele w ciężkich czasach mogli stanąć przeciwko sobie, a władza potrafiła w nienadających się do jej sprawowania osobach wywołać najgorsze instynkty. Poznajemy też mentalność ludzi tamtego okresu, jedni są otwarci na nowinki techniczne i idą z duchem czasu, podczas gdy inni woleliby by czas się zatrzymał, gdyż nie potrafią się przystosować.


   I tak po prawdzie samo rozwiązanie zagadki nie ma znaczenia, ważna jest tylko podróż w przeszłość, którą odbywamy razem z dziennikarzem poznając jedną historię, lecz z różnych perspektyw. Tak jak w Dziesięciu tysiącach dni, możemy zobaczyć kawałek świata, którego już nie ma.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Inne spojrzenie (Egymásra nézve) 1982 reż. Károly Makk, János Xantus

   Huh, już dawno miałem to obejrzeć, a w sumie nawet oglądałem, ale przyszedł czas by odświeżyć :)

   Będą niekontrolowane spojlery, strzeżcie się.

   To historia miłości między dwoma kobietami pracującymi w gazecie. Pierwsza z nich, Eva, walczy o prawdę, nie chcąc godzić się na kompromisy z władzą. Wie czego chce i dąży do tego z całych sił. Jest taka zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym, dlatego ulokowawszy swoje uczucia w Livii wykazuje wręcz niezdrową fascynację. Livia jest jednak osobą niezdecydowaną i zdezorientowaną, nie potrafi się odnaleźć w nowej sytuacji i chociaż odwzajemnia uczucia wobec Evy, to raz za razem się z nich wycofuje. Dodatkową przeszkodą jest dla niej jeszcze mąż...



   Obie role są rewelacyjne i uzupełniają się nawzajem. Obsadzenie Polek w węgierskim filmie może się wydawać szalonym pomysłem, ale z tego co czytałem rodzime aktorki nie chciały wziąć udziału w tym przedsięwzięciu i dlatego stanęło na bardziej odważnych naszych krajankach. Jak się okazuje z korzyścią dla Węgrów, bo panujący wtedy ustrój nie pozwolił Szapołowskiej i Cieślakowej rozpocząć międzynarodowej kariery po tak wielkim sukcesie.



   Prócz wątku miłosnego, możemy zaobserwować w filmie jeszcze kilka ciekawych rzeczy. Poraża obraz biedy lat 50' i skomplikowanej sytuacji politycznej. Ukazana jest prawda o komunistycznym ustroju w tych najgorszych dla Węgier latach. Poruszająca jest historia chłopów, których zmuszono siłą do przyłączenia się do spółdzielni. Postać jej przewodniczącego jest szczególnie ciekawa, to weteran który walczył nad Donem, potem został jeńcem, następnie zasmakował trochę wolności, by zaraz przyłączyć się do powstania 56', co skończyło się dla niego odsiadką. Ostatecznie zgodził się na kompromis z władzą i został przewodniczącym spółdzielni, odkładając na bok dawne ideały. Mimo to popiwszy sobie, ujawnia prawdziwą naturę, intonując w pewnym momencie Hymn Szeklerów, patriotyczną pieśń węgierską.

   Twórcy zadbali o odwzorowanie epoki, ale parę wpadek jest. A tak! Wasz niestrudzony łowca polskich samochodów na węgierskich drogach jest w dobrej formie. Tym razem udało mi się wyhaczyć Warszawę. Problem w tym, że to sedan, a ta wersja weszła do produkcji w 1964 roku, podczas gdy akcja filmu toczy się w 1958... To samo z Nyską sanitarką. Produkcja Nys ruszyła w 1958, więc wątpliwe by pierwsze serie trafiły na eksport, zresztą wersja dla pogotowia ratunkowego powstała dopiero w 1959...




   Smutne, że w końcu Eva skapitulowała na chwilę w walce o uczucie Livii (zdecydowała się propozycję kelnerki), mimo to pozostała nieustępliwa wobec zakłamanego systemu. Kiedy ponownie straciła ukochaną zdecydowała się na ostateczny krok, w pewien sposób honorowo kończąc swą batalię.