czwartek, 28 listopada 2013

Mefisto (Mephisto) 1981 reż. István Szabó

   Film ten oglądałem dawno temu i zupełnie mi się nie podobał, był męczący i długi. Uznałem wtedy że muszę do niego dorosnąć i miałem rację. Obejrzany nie dawno raz jeszcze sprawił mi wielką przyjemność i satysfakcje, może też po części dlatego, że dopiero niedawno (wstyd się przyznać) przeczytałem Fausta Goethego i dzięki temu lepiej mogłem zrozumieć fabułę dzieła Szabó.

   Historia opowiada o karierze młodego niemieckiego aktora Hendrika Hoefgena, który ma ogromne ambicje i wybuchowy temperament. Jako że sympatyzuje z komunistami, bardzo zaangażowany jest w projekt teatru rewolucyjnego dla robotników w Hamburgu. Przede wszystkim jednak pragnie wyrwać się "z prowincji" i zdobyć sławę ogólnokrajową. Korzystając z koneksji zaczyna piąć się powoli po szczeblach kariery. Kiedy do władzy dochodzą naziści Hoefgen staje przed wyborem: zachować własne ideały czy układać się z hitlerowcami. Decyduje się na kompromisy.


   Hendrik Hoefgen nie jest całkiem złym człowiekiem, co prawda donosi na ludzi, których nie lubi, ma napady szału, ale z drugiej strony widzimy że raz za razem, korzystając ze swojej pozycji i znajomości stara się pomagać starym przyjaciołom i pracownikom będącym ofiarami systemu. Niestety z biegiem czasu kariera okazuje się dla niego ważniejsza i godzi się rezygnować z tego w co dawniej wierzyć i co kochał. Powoli staje się marionetką władzy. Podobnie jest z teatrem, w nowych warunkach pozostaje mu zrezygnować niemal z wszystkich interesujących go sztuk, na rzecz dozwolonych przez władze. Jedyną odskocznią pozostaje Faust. Fabuła filmu przenika się z dramatem Goethego, tutaj również bohater zaprzedaje duszę diabłu - hitlerowcom.

   To obraz zależności między kulturą, a polityką, która stara się wykorzystać artystów i sztukę do swoich celów propagandowych. Szczególnie widoczne jest to w przypadku państw totalitarnych, w tym wypadku III Rzeszy. Twórcy dają do zrozumienia do czego prowadzi zbytni oportunizm i wyrzekanie się własnych ideałów na rzecz ambicji, nie licząc się z kosztami.


   Montaż jest ciekawy, ale nieco męczący. Następują nagłe przeskoki miejsca i czasu akcji, zachowany jest ciąg przyczynowo-skutkowy, więc można się do tego przyzwyczaić. Gra aktorska jest naprawdę rewelacyjna, szczególnie mam tu na myśli kreację Brandauera, ale dobrze wypadają również Cserhalmi, Janda i Hoppe odtwarzający rolę charyzmatycznego generała (nieco przerażający).



2 komentarze:

  1. Kolejny węgierski film, który sobie obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, tym bardziej że akurat "Mefisto" jest łatwo dostępny w przeciwieństwie do wielu innych ;)

      Usuń