Jak już mówiłem, miałem ostatnio sporo pracy, m.in. mam na myśli naukę węgierskiego. (Taaa, znowu zacząłem). Dla praktyki odpaliłem sobie właśnie Dom pod czerwoną latarnią Károlya Makka (wcześniej z jego filmów oglądałem Miłość i Inne spojrzenie) w oryginale. Nieskromnie powiem, że udało mi się zrozumieć większość dialogów, aczkolwiek z braku całkowitej pewności nie podejmę się zrecenzowania fabuły, by nie wyjść przypadkiem na głąba :D
Cserhalmi jak zawsze świetny. Wykreował postać ciekawą i z fantazją, bo i w sumie który facet by nie chciał mieszkać z dziwkami w burdelu, a resztę czasu spędzać na piciu i grze w karty :D :D
Scenografie, rekwizyty i kostiumy są całkiem niezłe i pozwalają na chwilę przenieść się do XIX wieku, choć trochę to wszystko upiorne, sam nie wiem, może za sprawą pracy operatora. Obraz w każdym razie jest dość ciemny i przytłumiony, a potęgują to tylko kolory otoczenia.
O fabule powiem tylko, że jest w stanie zainteresować, choć sporo tu dłużyzn. Jest i trochę humoru i trochę dramatu. W ogóle pomysł na szacowną matronę, która nieświadomie przesiaduje w burdelu z prostytutkami i dziwkarzami wydaje się całkiem zabawny :D Przy okazji polskie tłumaczenie tytułu jest może i ładne, ale bardziej trafny wydaje oryginalny: Moralna noc.
Kto zna węgierski temu polecam Dom pod czerwoną latarnią:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz