sobota, 15 lutego 2014

Gwiazdy na czapkach (Csillagosok katonák) 1967 reż. Miklós Jancsó

   Chociaż Gwiazdy na czapkach oglądałem nieraz, jakoś nigdy nie udało mi się zebrać do napisania recenzji. Zamieszczam ją dzisiaj, trochę w hołdzie zmarłemu przed dwoma tygodniami Miklósowi Jancsó.

OPIS:
Akcja rozgrywa się w czasie wojny domowej w Rosji. Przeciwko Białym u boku bolszewików walczy Brygada Międzynarodowa, w której skład wchodzą m.in. Węgrzy. Przegrawszy z przeważającymi siłami carskimi, część komunistów zostaje rozstrzelana na miejscu, a na pozostałych urządzają polowanie. Przez zmienne koleje losu, żołnierze obu stron momentalnie zamieniają się miejscami.

   Jancsó nie faworyzuje żadnej ze stron. Zarówno wśród komunistów jak i Białych przedstawione są łotry i szlachetni ludzie, ale też żadnemu z bohaterów nie jest poświęcona większa uwaga. Nie liczą się tu jednostki, a bohater zbiorowy, którego zmiennie można określać jako oprawców i ofiary. Panuje pewna równowaga, co nie zmienia jednak faktu, że ludzie giną i cierpią na daremno.Sytuacja obcokrajowców z Brygady Międzynarodowej jest dodatkowo dość skomplikowana, gdyż wielu nie służy w niej z pobudek ideowych, lecz przypadku lub chęci powrotu do domu. To ludzie zagubieni i zmęczeni wojną, którzy wplątali się w piekło.


   Jancsó genialnie ukazał chaos i bezsens wojny, a także jej zmienne losy. Na tym małym wycinku frontu, który śledzimy, żołnierze strony, która aktualnie ma przewagę polują na przeciwników, urządzają egzekucje lub znęcają się dla przyjemności. Prócz zaangażowanych w konflikt krzywdę ponosi również ludność cywilna. To obraz prawdziwej wojny w skali mikro, której akcja ogranicza się do wsi, twierdzy i najbliższej okolicy.


   Liczne plany ogólne dają nam szerszy obraz sytuacji i pozwalają zauważyć kontrast między przepiękną przyrodą, a okrutnymi działaniami dokonywanymi w na jej tle. Podobnie nie do wyczynianych łajdactw nie pasują nienaganne maniery Białych oficerów. Akcja rozgrywa się bardzo dynamicznie i chociaż fabuła nie wciąga to ogląda się całkiem przyjemnie.


   Trochę śmieszne i dziwne jest u Jancsó to rozbieranie ludzi w każdym filmie. Gwiazdy na czapkach nie są wyjątkiem. Da się to oczywiście sensownie wytłumaczyć (poniżenie człowieka, odebranie mu godności i pewności siebie), ale prawda jest taka, że Jancsó lubił rozbieranie i golasów w swoich filmach, co czasem miało większy, a czasem mniejszy sens, a bywało i tak, że zupełnie nie dało się tego wyjaśnić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz