I chociaż Kociołek węgierski stał się blogiem stricte filmowym to w pierwotnych założeniach miało być inaczej, planowałem tutaj wpisy o filmach, książkach, muzyce i kulinariach, a jakbym dał radę uciągnąć to i o tańcu. Nie udało się, zabrakło czasu, a zboczenie zawodowe wzięło górę.
Nie myślcie sobie jednak, że choć o tym nie piszę, to i nie czytam. O nie, nie, nie... Nadal jestem żywo zainteresowany każdym aspektem węgierskiej rzeczywistości i tym samym z wielkim entuzjazmem wspieram wszelkie inicjatywy mogące poszerzyć świadomość Polaków w tym temacie.
Wszystkich myślących podobnie jak ja serdecznie zachęcam do zamawiania czasopisma. Koszt właściwie żaden, bo 3 zł za egzemplarz plus koszt przesyłki. W sumie groszowe sprawy, a W zamian za to:
Ja swój Magyazyn już mam i uczciwie mogę powiedzieć, że artykuły są napisane w sposób lekki i ciekawy. Po powyższym spisie treści widać również, że są bardzo różnorodne, więc myślę, że każdy coś ciekawego tam dla siebie znajdzie.
Nieskromnie powiem, że i o mnie tam napisali, czego się nie spodziewałem, ale było miłą niespodzianką. Tym samym bardzo dziękuję Szanownej Redakcji :)
Nieskromnie powiem, że i o mnie tam napisali, czego się nie spodziewałem, ale było miłą niespodzianką. Tym samym bardzo dziękuję Szanownej Redakcji :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz